Moja mama zaczęła jasno mówić, że albo coś zjem albo idę do lekarza. Zaczęła mi wmawiać anoreksję.
Nie mam anoreksji do cholery. ! Najpierw śniadanie, które na szczęście przemyciłam do książki i nie zjadłam. Po szkole obiad. Mówiłam, że zrobiłam sobie płatki z mlekiem, a wcześniej zjadłam kotleta (matko, nie..), nie uwierzyła. W kółko mówiła, że się martwi. Że jeszcze 3 tygodnie temu przychodziłam ze szkoły i pytałam się, co na obiad. Że marudziłam, kiedy nie było dwóch dań, a teraz ciągle mówię, że nie jestem głodna. Tylko że ja naprawdę nie jestem głodna. ! Poddałam się. Wolałam zjeść, niż trafić do lekarza. Nie wiadomo co by jeszcze wymyśliła, może psycholog. ?
Ha, tak, dalej mi wmawiaj, że mam anoreksję, to do cholery tak będzie. ! Anoreksja to choroba psychiczna, a wydaje mi się, że ja jej nie mam. Nie wydaje mi się, ja jej nie mam.
Ale przez szantaże, groźby i mówienie, że wie, że nie jem, ustąpiłam. Z pokorą zjadłam obiad w postaci gałki ziemniaków i sałaty pekińskiej (bez mięsa, bo i tak wie, że nie jem), a później jeszcze bułka. Niby niewiele, ale liczyłam, że dzisiaj będę na samej herbacie. Naprawdę nie byłam głodna. Rano wypiłam herbatę z imbirem, po szkole również, a później jeszcze jedną herbatę. Sałatki mogłabym jeść dużo, bo jest naprawdę mało kaloryczna, a pyszna, zwłaszcza jak się doda kawałki pokrojonego pomidora, trochę marchewki i jakieś dwa pokrojone plasterki ogórka, a to wszystko polać przyprawą do sałatek. Ma mało kalorii, a jest pyszne, uwielbiam tą sałatkę.
Inne posiłki będę sobie odpuszczać, ale obiady będę jeść. Rozkopywać, chować, czy nie wiadomo co, ale jeść wystarczającą ilość, bym ja była zadowolona z bilansu i mama, że jem 'ciepły posiłek'. Słodycze nadal będę chować, wyrzucać (wątpię bym była wstanie to zrobić...), jednak co któryś dzień jeść, bo tak jak mówiłam ostatnio, lepiej zjeść na jakiś czas coś słodkiego i mieć spokój, niż nie jeść, a nabawić się napadu i przytyć 5 kg. :)
Podsumowując, dzisiaj dzień jak najbardziej nieudany. Jutrzejszy limit wynosi 200 kcal, więc mam nadzieję, że zmieszczę się w nim z obiadem. A śniadanie postaram się przemycić i po drodze wyrzucić z drugim śniadaniem.

Dodatkowo w maju na dwa dni mam jechać do dziadków, bo tata nie odpuści, a tam będzie na pewno tłuste jedzenie...dawno u nich nie byłam (z 10 lat. ?) i nie będę się czuć tam komfortowo. A niech tylko babcia spróbuje mnie przymuszać do jedzenia... Oby był tam internet, proszę.
Zrobię lekcje i mam spokój, bo przenieśli nam sprawdzian z historii. <3
Jedyny plus z tego dnia to taki, że zauważyłam, że wygląd brzucha się zmienił. Jest płaski. ! Płaski brzuch, jak to pięknie brzmi. Wcześniej również miałam płaski odkąd pamiętam (to jedna z dwóch części ciała, która mi się podoba. Bo tą drugą są wystające obojczyki, ale nie jakoś tak bardzo, tylko..w sam raz.). Teraz dodatkowo mam delikatne zarysy mięśni na brzuchu, cudownie. <3
Ćwiczenia :
* 200 brzuszków
* 30x nożyc pionowych i poziomych
* 50 pajacyków
* 30 wymachów na każdą z nóg