piątek, 16 maja 2014

Dodajcie mi sekund..

Liczyłam, że dzisiaj na spokojnie napiszę, jednak nic z tego. Po szkole większość czasu przespałam, bo nie mogłam wytrzymać bólu kolana, a teraz muszę się pakować. Jadę do dziadków, tak jak mówiłam.
I z Sudafedu nici. Miałam dostać dzisiaj kieszonkowe, za które chciałam właśnie go kupić, a dostanę w pon-śr. 
Mam tylko nadzieję, że nie zawalę na weekendzie, jak będę poza domem. Trzymajcie za mnie kciuki, oj bardzo się przyda.
Do następnej notki, oby jak najszybciej. .x

środa, 14 maja 2014

#20 Brak czasu + 1 dzień SPD.

Bilans :
* 2 kromki chleba - 132 kcal
* spaghetti - 220 kcal
* kawałek bułki - 100 kcal

Razem : 452 kcal / 500 kcal

Drugie podejście do diety postanowiłam zacząć od dzisiaj, a wczoraj jeszcze sobie odpuścić.
Bilans nie przekroczony. Proszę, niech tak zostanie do reszty diety... Jutro idę po skierowanie do chirurga, jak to okropnie brzmi.
Kończę o 12, więc więcej będę siedzieć w domu i mama będzie latać za mną z jedzeniem. Tak jak dzisiaj. "Zjedz spaghetti." "Zjedz bułkę". "Zjedz milky way'a". "Od rana nic nie jadłaś, umorzysz się". "Nie jadłaś od rana, nie mów, że nie jesteś głodna". Och, nie, nie jestem. !
Obiad już zjadłam dla świętego spokoju. Przed sobotą (jutro lub w piątek) muszę się wybrać do apteki po Sudafed. Nie orientuję się w cenie, ale kosztuje ok. 20 zł, tak. ? Po ile Wy kupowałyście tak orientacyjnie. ?
Nawet nie mam jak odetchnąć, codziennie sprawdziany, kartkówki. Jutro tylko mam dzień bez jakiegokolwiek testu, chyba, że jakiś mądry nauczyciel zrobi nam kartkówkę... ;-;
Dzień minął szybko, o dziwo. Ale zero ćwiczeń. Póki nie pójdę do chirurga i/lub nie przejdzie ból w kolanie i kości pod nim, wolę dodatkowo jeszcze tego nie pogarszać.
Jeszcze dzisiaj lub jutro po szkole nadrobię Wasze blogi, ale jestem pewna, że idzie Wam świetnie. Trzymajcie się. <3

poniedziałek, 12 maja 2014

#19 Chęci wyparowały + replay. !

Wczoraj miał się pojawić post. Miał.
Przyjechali goście i wszystko się spieprzyło. Zawaliłam. Wczoraj, dzisiaj, to jest porażka.
W niedzielę piekłam paluszki z kminkiem, które uwielbiam.. miałam zjeść max. 2.
A wyszło jakieś 20, jak nie więcej. Było dużo śmiania, nawet nie zauważyłam, kiedy je zjadłam. Byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa, to dziwne. A później czar prysł. Rozpłakałam się jak głupia. Tyle zjadłam, że jak szłam spać to jeszcze byłam napchana.
No jak tak można. ? Może ja się do tego nie nadaję. ? Mówię sobie, że mi się uda, zjem mało, bla bla bla. A jak mama czy ktoś inny kupi coś, to prędzej czy później ulegam. No ja tak nie mogę. Dzisiaj to samo. Zjadłam znowu te paluszki, których zostało.
Zaczynam od nowa SPD. Drażni mnie kolor czerwony, chcę od nowa. Kolejne podejście. Cholera, niech mi się uda ten 1 raz. ! Jak to jest, że raz dam radę spokojnie bez głodu być na głodówce, a innego razu już nie. ? To chore. Jutro 1 dzień SPD. Jak tym razem mi się nie uda, szlag mnie trafi. W sobotę wyjeżdżam do dziadków. Na pewno większość czasu spędzimy przy stole, gdzie dziadkowie pozapraszają resztę rodziny, by się pochwalić wnukami, których tyle czasu nie widzieli...pójdę na miasto. Albo zamknę się w pokoju i powiem, że muszę się uczyć na poniedziałek. Może przejdzie ten pomysł. ?

Dzisiaj z ćwiczeń, to tylko 45 min pływania na basenie. Innych nie dam rady. Kolano w jednej nodze boli bardziej niż wcześniej i dodatkowo zaczęła też kość pod kolanem. Faktycznie pójdę do lekarza czy jakiegoś chirurga, bo tak nie mogę. Kuśtykam. Nie mogę ćwiczyć. Daleko tak nie zajadę.

Zastanawiam się nad kupieniem tabletek Sudafed. Tak, byłam przeciwniczką stosowania jakichkolwiek tabletek/ziółek i innych co do tego, ale po części zmieniłam zdanie. Po części.
Któraś z Was stosowała może i coś może o nich powiedzieć. ? 


czwartek, 8 maja 2014

#18 Żywy trup + 5 dzień Skinny Pink Diet.

Bilans : 
* 10 herbatników - 210 kcal
* połowa kromki chleba z sałatą i rzodkiewką - 35 kcal
* 1 porcja paluszków cebulowo-serowych - 77 kcal

Razem : 322 kcal / 400 kcal

Dzień zaliczony, zielony kolor. Jestem szczęśliwa.
Ale tym razem jestem żywym trupem, jak w tytule. Do 1 w nocy robiłam pracę na plastykę, o której dowiedziałam się o 21, miło. Później wstać o 6, z czego byłam nieżywa i zaspałam..z resztą, przez cały dzień jestem nieżywa. Dowiedziałam się ile w najbliższym terminie mam sprawdzianów i się załamałam..jeszcze jutro cholerny test z historii. Geniuszy próbują z nas zrobić, a później wysłać do reklamy McDonalds'a, gdzie 'wyżsi uczeni' z uśmiechem na twarzy mówią, jak to są szczęśliwi, pracując tam. ? Mhm, szczyt marzeń każdego człowieka. No mniejsza..
Zastanawiam się nad kilkoma dniami diety płynnej lub jabłkowej. Nie wiem czy przez kilka dni udałoby mi się wymigać od obiadu, jak to dzisiaj zrobiłam. Spróbuję, co mi szkodzi. ?
Dzisiaj mój bliski kolega miał urodziny i rozdawał cukierki. Wszyscy jedli z uśmiechem. Ja schowałam do piórnika, by nie kusić losu i w domu dołączyły one do reszty słodkiej kolekcji w szufladzie. Nawet mnie nie kusiły, kolejny sukces.
Dzisiaj tak samo mało ćwiczeń, przez to wszystko nie mam siły. A ból w prawym kolanie nasilił się i to strasznie. Rano czuję, jakbym miała stracić nogę. Nie mogę długo trzymać wyprostowanej, zgiętej, no już nie wiem co robić. Może wybiorę się z nią do lekarza. Ale może, boję się by mnie jeszcze od razu nie wsadził na wagę. A może ból samoistnie przejdzie. ?

Ćwiczenia : 
* 70x nożyc pionowych i poziomych
*długi spacer

Jeszcze jutro. Jeden dzień i weekend. Niech już piątek szybko minie, proszę...


środa, 7 maja 2014

#17 Brak chęci..do czegokolwiek + 4 dzień Skinny Pink Diet.

Cześć kruszynki, jak Wam minął dzień. ?
Mój bilans zaliczony, nie przekroczyłam limitu. Wybaczcie, że nie napiszę bilansu, ale nie mam do tego głowy, jak do reszty z resztą. Chyba się przeziębiłam. I do tego okres, no super.
Chcę mi się wymiotować, głowa mnie boli. Kiepsko z moim samopoczuciem, ale mam nadzieję, że to minie. Jutro mam iść z przyjaciółką na koncert jej idola, nie wiem czy dam radę.
Ale pewnie pójdę, nawet jeśli miałabym tam zemdleć czy jeśli by mi głowa pękała. Nie chcę jej wystawić, ani zawieźć. To jej marzenie, a ona sama nie pójdzie. Nie mogę, nie potrafię. Nie chcę. Mało też dzisiaj ćwiczyłam, ze względu, że ze szkoły wróciłam o 16 i od razu poszłam spać, aż do teraz. Tak by wyglądał mój dzisiejszy dzień. Tylko kolejny dzień z nożyc, reszty brak. Muszę to sobie odbić w kolejnych dniach i więcej poćwiczyć. Jeszcze dwa dni. Dwa dni i weekend, to mnie podnosi na duchu. Później idę jeszcze 2 tygodnie do szkoły i tygodniowa wycieczka, na którą nie jadę. Nie mam ochoty, tam nie miałabym jak się pilnować, jak ćwiczyć. ! I jeszcze większość kretynów z mojej klasy jedzie...wolę odpocząć w domu, zdecydowanie.
I dziękuję że wchodzicie na mojego bloga. Przynajmniej od Was mam wsparcie. Dziękuję. <3

wtorek, 6 maja 2014

#16 Najlepiej iść spać + 3 dzień SPD.

Bilans :
* wafel ryżowy - 38 kcal
* 2 cienki plasterki pomidora - 5 kcal
* marchewka - 12 kcal
* jajecznica z 1 jajka bez żadnego masła - 80 kcal
* wafel ryżowy - 38 kcal
* połowa gałki ziemniaków - 87 kcal
* mały filet z piersi kurczaka - 104 kcal
* wafelek - 52 kcal

Razem : 416 kcal / 450 kcal

Zielony kolor wreszcie wrócił, dzień zaliczony. ! Przynajmniej jeden powód do szczęścia.
A reszta..no cóż. Nie wytrzymuję w szkole. Niektórzy tak mnie wkurzają, że mam ochotę im na miejscu wpieprzyć. Jak słyszę chłopaków z mojej klasy jak wyśmiewają jakąś dziewczynę, bo wygląda czy ubiera się tak czy siak, to po prostu tylko się pilnuję, by do nich nie podejść. A niektóre dziewczyny tylko patrzą na ciuchy, to samo. ! Nie powiem, znam też w gimnazjum osoby, które są naprawdę wspaniałe (mniej lub bardziej), ale nie mogę znieść, że przez kilka godzin muszę otaczać się ludźmi, których w większości nie trawię. Chcę już wakacje. Tak bardzo, cholera. Im więcej o nich myślę, tym bardziej chce mi się płakać. Kiedy one nadejdą, ile można czekać...mam wszystkie dosyć. Mam teraz tyle sprawdzianów, kartkówek, że ledwo co znajdę czas na ćwiczenia, czy wejście na laptopa. To jest porażka.
Koleżanka strzeliła dzisiaj wielkiego focha, bo..no właśnie, co. ? Sama nie wiem o co jej chodzi.
Humorki jakieś ma i nie pasuje jej nie wiadomo co. Ciągle bezczelnie patrzy się na moją fryzurę, a jak zapytam się jej o co jej chodzi, to albo mówi, że mam obciętą grzywkę na emo (co takiego. ?) albo się nie odzywa. A co ją obchodzi jak mam obciętą. ? Moja grzywka chyba, kurde no. Nic w tym nadzwyczajnego, ale zaczyna mnie to irytować.
Jak jeszcze pomyślę, że muszę się nauczyć do sprawdzianu i kartkówki na jutro (nie mówiąc już o zadaniu), to się załamuję. Mam nadzieję, że przynajmniej u Was nie jest tak kiepsko, co. ?

Ćwiczenia :
* 100x skipów 'a'
* 100 brzuszków
* 100 pajacyków
* 2 dzień A6W
* 20 przysiadów plie
* 10x podnoszenie nogi
* 50x wymachów nogą w bok
* 60x nożyc pionowych i poziomych
* 200 podskoków na skakance
* 45 minut biegania na wf-ie
Na razie przestaję robić tyle brzuszków tylko mniej, ponieważ dostałam okres i boli mnie brzuch. Więcej nie dam rady w tym stanie.


poniedziałek, 5 maja 2014

#15 Pucharowo + 2 dzień Skinny Pink Diet.


Zabijcie mnie. :) Naprawdę, zabijcie. Powinnam dostać medal i to złoty. ! O, i puchar. ! 
Za spieprzenie czegoś, co się ledwo zaczęło. Nie mam już do siebie siły. Czy tak trudno powiedzieć to cholerne 'nie'. ? No nie, to tylko jeden wyraz. ! Ale oczywiście że nie powiem, bo po co. ? Lepiej przytaknąć głową i jeść, nie ma co. Brawo dla mnie.
Szło mi tak pięknie..właśnie, szło. Postanowiłam dzisiaj, że będę na kilku walach ryżowych i obiedzie. Żeby nie było, niby 5 posiłków dziennie. Jeden wafel o 6 rano, drugi o 9, trzeci o 12, obiad o 15 i czwarty wafel o 18. Piękny plan, prawda. ? Ale wszystko szlag trafił, przyjechali nagle goście. Oo i kupili dla wszystkich po kebabie. Dosłownie podstawiono mi go pod nos.
Podziękowałam i powiedziałam, że nie zjem bo jestem najedzona, ale sam wzrok mojej mamy mówił, że jak nie zjem to mnie wieczorem ukatrupi i zabierze do lekarza, och jak miło. :))
Chyba zwymiotuję..jestem napchana, o wiele za dużo. Zaraz pęknę, tyle zjeść..
Podsumowując, piękny dzień zawalony. Spieprzony po całej linii, a co.
Ćwiczenia : 
* 55x nożyc pionowych i poziomych
* 100 pajacyków
* 10x unoszenie nogi w siadzie prostym
* 50x wymachów nogą w bok
* 20 przysiadów Plié
* 250 brzuszków
* 1 dzień A6W
Co do A6W to ja robię z pomocą aplikacji na androida 'Aerobiczna Szóstka Weidera A6W'. Moim zdaniem przydatne, nie musisz się zastanawiać czy robisz to co trzeba i tyle razy ile trzeba, a jest jeszcze zobrazowane dokładnie jak wygląda każde z ćwiczeń. Jak ktoś chętny do tych ćwiczeń, to tą aplikację polecam.


niedziela, 4 maja 2014

#14 Szmaragdowe światło + koniec Alice's Diet + 1 dzień Skinny Pink Diet.

Bilans :
* kajzerka - 178 kcal
* jogurt owocowy - 118 kcal

Razem : 296 kcal / 500 kcal

Nareszcie mogę spokojnie, normalnie napisać, jak mi tego brakowało. !
Więc zacznę od tego, że rzucam Alice's Diet. Jak dla mnie naprawdę dobra dieta, ale nie mogę.
Codziennie muszę zjeść obiad, (bo jak wiadomo mama mi nie odpuści, a jeśli zjem chociaż małą porcję to już jest dobrze) a w tej diecie są dni głodówki, no na samej wodzie i herbacie.
A to nie przejdzie.
Szukałam innych diet na internecie i Waszych blogach, na początku znalazłam Giovanni's 30. Zachęcająca, ale są dni na samych jabłkach. Odpada, następna.

Po przekopywaniu i rozważaniu kilku/kilkunastu diet, wybrałam właśnie SPD.
Wydaje mi się odpowiednia. Co z tego będzie, to zobaczę, ale mam nadzieję, że mi się uda.
Pozostało tylko czekać. :)


Ćwiczenia :
* 240 brzuszków
* 50x nożyc pionowych i poziomych
* 100 pajacyków
* 10x unoszenie nogi w siadzie prostym
* 50x wymachów nogą w bok
* 20 przysiadów Plié

sobota, 3 maja 2014

#13 Ograniczam do kilku słów + 6,7 dzień Alice's Diet.

Cześć chudzinki, dzisiaj dużo nie napiszę, bowiem piszę z tel. ._.
Od 2 dni psuł mi się laptop (a w tym internet) i skończyło się na tym, że postanowiłam przeinstalować system. Do tej pory to robię, jutro już napiszę normalnie.
Dzisiejszy limit nie przekroczony, dzień zaliczony, ćwiczenia także.
Jutro już normalnie wejdę też na Wasze blogi, przepraszam że dzisiaj tego nie zrobię, ale z telefonu nie dam rady, bo to naprawdę trudne. Hahah dla mnie wszystko jest trudne.
Więc to tyle, tak krótko bo fatalnie się pisze z tel. Jeszcze raz Was przepraszam i do jutra miśki. <3

czwartek, 1 maja 2014

#12 "Jak feniks z popiołów powstaje.." + 4,5 dzień Alice's Diet.

Witajcie chude aniołki, przepraszam, że wczoraj nie napisałam, ale nie miałam siły. Byłam padnięta, nie dałam rady psychicznie. Czemu. ? Bo kolejny raz zawaliłam. Jak jeden dzień, to drugi też musiał się spieprzyć...Wczoraj zjadłam z 700 kcal, to straszne.
Ale dzisiaj już jest lepiej. O mało co. ! Rodzicom zachciało się jechać na lody i oczywiście byłam namawiana. Powiedziałam, że mi się nie chce, wolę zostać. Ale nic nie skutkowało, w szczególności na mamę, bo drugi raz z rzędu nie chciałam jechać. Ostatnio było do wujka..
Ale tym razem jakbym zjadła lody, to nie wybaczyłabym tego sobie. Trzeci raz z rzędu zawalić. ? O nie ma mowy.
Zmieściłam się ładnie w dzisiejszym bilansie i z powrotem powracam do diety, którą mam nadzieję, już nie będę zawalać. Ale nie wiem jak to będzie z dniami głodówkowymi.
Mama mi daje spokój (jeśli można to tak nazwać), jak zjem obiad. Muszę zjeść obiad, bo nie odpuści. Nie wiem co ja zrobię, będę chyba co chwilę chodzić do toalety i wypluwać jedzenie, jeśli się nie domyśli.
A zaczęła się majówka, czas na odpoczynek od szkoły. Och, nareszcie. !


Bilans :
* 2 kromki chleba - 130 kcal
* plasterek sera żółtego - 53 kcal
* mały kawałek piersi z kurczaka - 45 kcal
* połowa gałki tłuczonych ziemniaków - 26 kcal
* mizeria - 5 kcal

Razem : 259 / 300 kcal


Mimo zawalonych dni, waga wciąż się utrzymuje, a nawet spada.
Po jedzeniu mam 45 kg, a przed 43-4 kg. Już się bałam, że pokaże się z 1-2 kg więcej.
Jeśli do wieczora zgłodnieję, to mam jeszcze 40 kalorii do dyspozycji hahah. A jeśli nie zgłodnieję, to będę wdzięczna. :)

Ćwiczenia :
* 220 brzuszków
* 40x nożyc pionowych i poziomych
* 50 wymachów nogami w bok
* 200 pajacyków
* 10 minut szybkiego biegania
* 20 przysiadów Plié
* 10x unoszenie nogi w siadzie prostym

Spróbowałam dzisiaj przysiadów Plié, które podobno są dobrym ćwiczeniem na szczupłe uda. Może coś w tym jest, baletnice, które są szczupłe je przecież robią. I jak chodziłam na zajęcia taneczne, a miałam z choreografką, która też zajmuje się baletem, wśród innych zawsze były też te przysiady. Zrobiłabym ich więcej, jednak nadal mam problemy z kolanami, które nie przestają boleć.
A co do ostatnich ćwiczeń na uda z unoszeniem nogi, to chodzi w nim dokładnie o to : "Unoszenie prostej nogi w siadzie. Usiądź w siadzie prostym. Żeby zabezpieczyć plecy, możesz oprzeć je o ścianę. Zegnij prawą nogę w kolanie, lewą pozostaw wyprostowaną. Stopę lewej nogi ustaw w pozycji flex, czyli w zgięciu. Wykonaj wdech, następnie na wydechu unieś prostą nogę w górę najwyżej jak potrafisz. Utrzymując nogę w górę ponownie wykonaj wdech, po czym opuść nogę i zatrzymaj tuż nad podłogą. Ćwiczenie powtórz 10 razy, po czym zmień stronę." Stąd -> [klik]
A Wam jak minął dzień. ? :) 

wtorek, 29 kwietnia 2014

#11 Znacząca cisza + 3 dzień Alice's Diet.

Dzisiaj wszystko się zmieniło. Nawet nie mam co pisać bilansu, zawalony dzień.
Moja mama zaczęła jasno mówić, że albo coś zjem albo idę do lekarza. Zaczęła mi wmawiać anoreksję. 
Nie mam anoreksji do cholery. ! Najpierw śniadanie, które na szczęście przemyciłam do książki i nie zjadłam. Po szkole obiad. Mówiłam, że zrobiłam sobie płatki z mlekiem, a wcześniej zjadłam kotleta (matko, nie..), nie uwierzyła. W kółko mówiła, że się martwi. Że jeszcze 3 tygodnie temu przychodziłam ze szkoły i pytałam się, co na obiad. Że marudziłam, kiedy nie było dwóch dań, a teraz ciągle mówię, że nie jestem głodna. Tylko że ja naprawdę nie jestem głodna. ! Poddałam się. Wolałam zjeść, niż trafić do lekarza. Nie wiadomo co by jeszcze wymyśliła, może psycholog. ? 
Ha, tak, dalej mi wmawiaj, że mam anoreksję, to do cholery tak będzie. ! Anoreksja to choroba psychiczna, a wydaje mi się, że ja jej nie mam. Nie wydaje mi się, ja jej nie mam.
Ale przez szantaże, groźby i mówienie, że wie, że nie jem, ustąpiłam. Z pokorą zjadłam obiad w postaci gałki ziemniaków i sałaty pekińskiej (bez mięsa, bo i tak wie, że nie jem), a później jeszcze bułka. Niby niewiele, ale liczyłam, że dzisiaj będę na samej herbacie. Naprawdę nie byłam głodna. Rano wypiłam herbatę z imbirem, po szkole również, a później jeszcze jedną herbatę. Sałatki mogłabym jeść dużo, bo jest naprawdę mało kaloryczna, a pyszna, zwłaszcza jak się doda kawałki pokrojonego pomidora, trochę marchewki i jakieś dwa pokrojone plasterki ogórka, a to wszystko polać przyprawą do sałatek. Ma mało kalorii, a jest pyszne, uwielbiam tą sałatkę.
Inne posiłki będę sobie odpuszczać, ale obiady będę jeść. Rozkopywać, chować, czy nie wiadomo co, ale jeść wystarczającą ilość, bym ja była zadowolona z bilansu i mama, że jem 'ciepły posiłek'. Słodycze nadal będę chować, wyrzucać (wątpię bym była wstanie to zrobić...), jednak co któryś dzień jeść, bo tak jak mówiłam ostatnio, lepiej zjeść na jakiś czas coś słodkiego i mieć spokój, niż nie jeść, a nabawić się napadu i przytyć 5 kg. :)
Podsumowując, dzisiaj dzień jak najbardziej nieudany. Jutrzejszy limit wynosi 200 kcal, więc mam nadzieję, że zmieszczę się w nim z obiadem. A śniadanie postaram się przemycić i po drodze wyrzucić z drugim śniadaniem.
Na dniach, kiedy pije się samą herbatę, łatwiej mi będzie w wolne dni lub weekendy. Mogę cały dzień spać (lub udawać, że śpię) albo wyjść z domu.
Dodatkowo w maju na dwa dni mam jechać do dziadków, bo tata nie odpuści, a tam będzie na pewno tłuste jedzenie...dawno u nich nie byłam (z 10 lat. ?) i nie będę się czuć tam komfortowo. A niech tylko babcia spróbuje mnie przymuszać do jedzenia... Oby był tam internet, proszę.
Zrobię lekcje i mam spokój, bo przenieśli nam sprawdzian z historii. <3
Jedyny plus z tego dnia to taki, że zauważyłam, że wygląd brzucha się zmienił. Jest płaski. ! Płaski brzuch, jak to pięknie brzmi. Wcześniej również miałam płaski  odkąd pamiętam (to jedna z dwóch części ciała, która mi się podoba. Bo tą drugą są wystające obojczyki, ale nie jakoś tak bardzo, tylko..w sam raz.). Teraz dodatkowo mam delikatne zarysy mięśni na brzuchu, cudownie. <3

Ćwiczenia : 
* 200 brzuszków
* 30x nożyc pionowych i poziomych
* 50 pajacyków
* 30 wymachów na każdą z nóg


poniedziałek, 28 kwietnia 2014

#10 Czemu akurat "Napoleonka". ? + 2 dzień Alice's Diet.

Bilans :
* wafel ryżowy - 35 kcal
* 1 plasterek pomidora - 3 kcal
* 4 plasterki ogórka
* herbata zielona
* połowa Napoleonki - 105 kcal

Razem : 143 kcal / 150 kcal

Bilans nie przekroczony, zaliczam dzień jako udany. :) Tak naprawdę 1/2 Napoleonki zjadłam, by mama widziała, że coś przy niej jem. Powiedziałam, że w szkole jeszcze zjadłam kromkę, 2 pizzerinki i jestem najedzona, chyba uwierzyła. Kto by zjadł 2 pizzerinki w jeden dzień..?
Nie byłam głodna. To głupio zabrzmi, ale chyba najadam się przez sen. xd
Dwa dni pod rząd śni mi się, że jem i później mam wielkie wyrzuty, że to zjadłam, ile ma kalorii..raz jakiś hamburger, a tej nocy kisiel czy jakiś sorbet. I co najdziwniejsze, rano jak się budzę jestem pełna, nie czuję głodu. Wspaniałe, ale to i tak pewnie wytwór mojej wyobraźni.
A może faktycznie zaspokajam się podczas snu i w dzień nie potrzebuję hahah. Nie, na pewno tak nie jest. Idiotko, ale bzdury myślisz.
Dzisiaj trochę poćwiczę i odeśpię z 2-3h, bo na wolnym spałam po 8-11h, a teraz ledwo 6h, nawet nie jestem pewna, czy nie 5h.
Padam, muszę się przespać.
Później edytuję i dodam ćwiczenia, trzymajcie się. <3

Edit. 
Ćwiczenia :
* 25x nożyc pionowych i poziomych
* 50 pajacyków

Mało ćwiczeń, jednak czuję, że więcej nie dałabym dzisiaj rady, zwłaszcza po spaniu.
Boję się jutra. Jutro dzień na herbacie z mlekiem, ale nie wiem jak ukryć przed mamą to, że nie nic nie zjem. Dzisiaj już próbowała we mnie wcisnąć krokieta czy zupę, ale fakt, że zjadłam tą kremówkę chyba trochę ją uspokoił i nie drążyła. Na szczęście. Nie chcę chcę, by dowiedziała się o mojej diecie, nie może. O cięciu się to już całkiem, o nie. ! To by ją zraniło, obwiniałaby się, a tego nie chcę. To moja mama i kocham ją oraz rozumiem, po prostu nie może się dowiedzieć. Rano zrobię dla siebie jajecznicę, by widziała, że coś "jem" i spakuję do woreczka, który po drodze do szkoły wyrzucę.
A obiad. ? Cholera. Wymyślę coś, może wymówka, że składałam się z przyjaciółkami na dużą pizzę/lub byłyśmy na kebabach i nic nie zmieszczę w siebie. Pójdę spać, by nie dopytywała.
Najgorsze, że w środę mam sprawdzian z historii, nic nie umiem. Jak ja się pouczę, tam jest mnóstwo dat i wydarzeń do ogarnięcia, o władcach i innych pierdołach nie wspominając.
Dzisiaj już schodzę z bloga, muszę zrobić jeszcze matematykę i przypomnieć sobie słówka na kartkówkę z hiszpańskiego.
Do jutra, każdy dzień jest kolejnym krokiem do sukcesu. :) .x

niedziela, 27 kwietnia 2014

#09 Kręta droga do sukcesu + 1 dzień Alice's Diet.

Bilans :
* zwykła herbata
* zielona herbata z imbirem :)


Witajcie motylki, jak się trzymacie. ? :)
Mam dobry humor, nawet bardzo. Jak do tej pory nic nie zjadłam, tylko wypiłam dwie herbaty i wodę, i jeśli nic się nie zmieni do końca dnia, to pierwszy dzień diety pójdzie jako zaliczony.

Obawiałam się, że będzie o wiele trudniej powstrzymać się przed jedzeniem, ale o dziwo nie jestem głodna. Czuję się najedzona, może to zasługa herbaty. ? Albo silnej woli, ha. ! Oglądałam nawet 'Ewa gotuje' i teraz 'Ugotowani', a patrząc na jedzenie nie czuję głodu. No musiałam jeszcze pokłamać, że zjadłam.. Jako, że jestem sama w domu (razem z rodzicami i bratem miałam jechać do wujków, ale się wymigałam), to wyciągnęłam jakieś miski i polałam zupą, na talerz dałam okruszki chleba, by było widać, że faktycznie "jadłam". Jestem mega szczęśliwa. Nie dałam się namowom, by zjeść tosta, ryżu, wafla z malinowym dżemem, a on jest naprawdę pyszny. Robiła go moja babcia, a jak dla mnie ona robi najlepsze dżemy na świecie. <3
Jutro sobie zjem, oczywiście do limitu 150 kcal. Na śniadanie 'coś', by mama się nie czepiała, że idę z pustym żołądkiem do szkoły i trochę obiadu, by rodzice widzieli, że jem. Do 150 kalorii, dam radę.



Ćwiczenia : 
* 100 pajacyków
* 20x nożyc (pionowych i poziomych)
* 190 brzuszków
* 30 wymachów na każdą nogę
* -"- w bok


Jutro poniedziałek, a z nim znienawidzony przeze mnie basen. I powtórka z biologii, dzień pełen atrakcji..zobaczymy jak to będzie. Każda z nas da radę dojść do sukcesu, wierzę w to. <3

sobota, 26 kwietnia 2014

#08 Alicja.

Bilans : 
* 4 wafle ryżowe z serem białym, 1 plasterkiem sera żółtego i 4 cienkie plasterki pomidora + wszystko posypane chilli - 145 kcal
* jogurt owocowy Bakoma - 126 kcal
* chipsy - 410 kcal

Razem : 681 kcal / 500 kcal


I z jedzenia to by było na tyle. Przekroczyłam i to mnie denerwuje. Z moim podejściem i mówieniem sobie, że nie dam rady, naprawdę daleko nie zajdę. Ale zaczynało się tak pięknie..od rana zjadłam tylko te wafle ryżowe, które z pomidorem (ma mało kalorii) są pyszne. No a później wróciła mama z zakupów i co. ? Musiała kupić chipsy i jogurt. Na pierwszy ogień poszedł jogurt, a chipsy to już...chciałam je wyrzucić, bo wiedziałam, że jak tego nie zrobię to je zjem, ale oczywiście mnie pilnowała. Mówiłam już, że jak chce kupić jakieś słodycze, chipsy etc, to niech kupuje mojemu bratu, a mi wafle ryżowe, musli, jogurt naturalny albo otręby. Chociaż nie, z tymi otrębami to przesadziłam. Zapychają - i owszem, ale mają też sporą ilość kalorii. W 7 gramach (czyli jakaś łyżka) jest 25 kcal. Odpada.
I mam już postanowione, od jutra przechodzę na Alice's Diet. Myślę, że wytrzymam. Trzeba wierzyć, bo wiara w siebie to podstawa, prawda. ? Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Chciałam przejść od poniedziałku, ale z uwagi na to, że w poniedziałek mam basen to..nie dam rady.
Czemu. ? Po basenie jestem strasznie głodna, woda wyciąga ze mnie chyba wszystko, łącznie z postanowieniami. A że w pierwszym dniu tej diety jest sama herbata, to odpada, a w drugim ograniczenie do 150 kcal, to po basenie zjem wafle ryżowe, a mamie się wmówi, że jadłam na mieście. To chyba jest najlepsze w tym, że się chodzi do szkoły. Nikt mnie tam nie pilnuje, ile i co jem.
Jeszcze poćwiczę, by spalić te chipsy i jogurt, to chyba najlepszy pomysł.


Ćwiczenia :
* 15x nożyc pionowych i poziomych (1 dzień miesięcznego wyzwania)
* 200 pajacyków
* 30 wymachów na każdą nogę
* 30 wymachów w bok na każdą nogę
*180 brzuszków

                                                       Trzymajcie się chudzinki. .x

piątek, 25 kwietnia 2014

#07 White rainbow.

Bilans :
* kajzerka z ziarnami słonecznika - 180 kcal
* jogurt Bakoma Owoce Leśne 130 g - 126 kcal 

Razem : 306 kcal / 500 kcal

W pochmurny dzień też jest tęcza, tylko z tą różnicą, że wyprana i biała. Ale kto by nie chciał zobaczyć tej pełnej żywych kolorów. ?
Cześć aniołki, jak Wam mija dzień. ?
Ja za chwilę idę suszyć włosy i do galerii kupić bluzkę. Zakupy zawsze poprawiają humor, a jeśli zmieszczę się w mniejszy rozmiar niż zawsze, to..hohoh. ;3
Bilansik dobrze się trzyma, zobaczymy jak będzie do końca dnia.
Wczoraj mało co nie dostałam zawału, kiedy koleżanka spojrzała na moją rękę i zapytała się "Co to jest to między bransoletkami. ?"
"Ale co, nic tam nie ma."
"No jest, tam między bransoletką batman, a z napisem 'memento mori'." I chciała złapać mnie za rękę, ale od razu odsunęłam się, bo wiedziałam, że jak zobaczy z bliska, to już będzie wiedzieć, że to blizny.
"Kot mnie podrapał."
"A..no bo to tak strasznie wygląda jakbyś się cięła." I na tym się skończyło, druga koleżanka wtrąciła się do rozmowy i poparła mnie, że zwierzęta tak drapią.
Dzielił mnie jeden krok do przepaści. (...) strasznie wygląda jakbyś się cięła...strasznie wygląda, bo tak jest. Tak to właśnie ukrywam, bransoletkami. Mam ich...7. ? A razem w czerwoną wstążką, to 8 na lewej ręce. A na prawej tylko dwie wstążki, czerwoną i czarną.
Na lewej ręce czerwona wstążka, to symbol Directioner. A na prawej, czerwona to pro-ana, a czarna samookaleczanie. Ale kiedy ktoś pyta co ona oznacza, to odpowiadam, że nic, mam ją tak sobie. Jacy ludzie są łatwowierni. :)
Wieczorem edytuję post i dodam co jeszcze zjadłam (jeśli w ogóle coś zjem) i ćwiczenia jak zawsze. ;3

EDIT : Więc do końca tego dnia zjadłam jeszcze pizzerinkę, która ma jakieś 237 kalorii.
I oczywiście skusiłam się na popcorn, który kocham.

Razem : 560 kcal / 500 kcal

No cóż, naprawdę liczyłam, że dzisiaj nie przekroczę 500, ale nie udało mi się. Znowuu...
Powiedziałabym, że zmarnowany dzień, ale jednak nie, bo kupiłam dwie bluzki. Oczywiście nie obyło się bez narzekań dlaczego to kupuję czarne, ale jak zaczęłam mówić, że czarny to taki sam kolor jak każdy inny, to dopięłam swego. :)
Bluzki na + a bilans na -. ;/ Może jutro pójdzie lepiej. ? 
Ha, nie oszukuj się. ! Nie pójdzie, będzie gorzej. <--- tak właśnie objawia się moja zaciętość i wiara w siebie mhm..czasami czuję się, jakbym miała 2 osoby w 1 ciele.
No nie ważne, idę robić kolejną serię brzuszków. Patrzę na to zdjęcie co dodałam wyżej i mówię sobie, że pewnego dnia stanę przed lustrem i będę tak wyglądać. Chcę tak wyglądać.
Moje nogi to porażka, och.


czwartek, 24 kwietnia 2014

#06 Bal umarłych dusz

Bilans :
* jajecznica z 1 jajka - 100 kcal
* kromka chleba - 66 kcal
* pizzerinka - 237 kcal
* 1 kostka czekolady Milka toffi - 32 kcal
* orzeszki piniowe w czekoladzie - 149 kcal

Razem : 584 kcal / 500 kcal

Hei hei. ! Dzisiaj wyjątkowo nie zaliczam tego dnia jako porażkę (mimo, że przekroczyłam 500 kcal, wiem wiem), ponieważ jestem z siebie dumna, mimo wszystko. Patrząc na wczorajszy i przedwczorajszy dzień, to poszło mi naprawdę nieźle. Po tych świętach się wszystko pogorszyło, więc wiem, że od razu nie będę jeść 300 kcal, hah. Ale minie kilka dni i wszystko wróci do normy, czyli po mojemu do jedzenia nie więcej niż ustalony limit.
Wymigałam się od obiadu, ale od pizzerinki nie. Przepraszam, to moja słabość.
To jest..pyszne, nie da się tego nie zjeść. Niestety.
A reszta słodyczy, to zasługa przyjaciół. I tak dobrze, że nie zorientowali się, że po drodze do domu koleżanki połowa tych orzeszków lądowała w trawie, a tylko mniejsza ilość w moim brzuchu.
Co się będę rozpisywać..po powrocie mnie i moją przyj. złapała burza i..wielka ulewa.
Nie ma to jak iść na deszczu z przemokniętą bluzą (w tym niestety kapturem), spodniami i butami. No marzenie każdego. ! A jeśli do tego kręcą się włosy i wygląda się niczym pudel, to tylko chcieć, by każdy nas widział.
Idę jeszcze zrobić 160 brzuszków, 11 dzień wyzwania na brzuch.
Martwię się o kolana, nie przesadzam. Bolą mnie jak cholera, może samo przejdzie. ?
Przed ćwiczeniami zmienię szablon bloga, ten jest za...ciemny. ? 
Coś wymyślę.

środa, 23 kwietnia 2014

#05 Nikt nie liczył, że będzie inaczej

Bilans :
* musli z mlekiem - 310 kcal
* chipsy - 330 kcal 
* 4 kromki chleba tostowego z żółtym serem - 322 kcal
* kilka/kilkanaście orzeszków w czekoladzie kolorowej (?) (nie wiem jak je nazwać hahah..) - 280 kcal

Razem : 1242 kcal / 500 kcal

Tak, pięknie. Ponad połowę przekroczyłam ustalony limit. No bo po co, lepiej jeść jak jakaś...och. ! Nie mam siły do samej siebie.
Od rana miałam głodówkę, ale później strasznie mnie zaczął boleć brzuch (kiedy akurat miałam wychodzić) to musiałam coś zjeść, a że wypadło na wysokokaloryczne musli z mlekiem, to już moja wina. A chipsy i te orzeszki to zasługa dentysty.
Właśnie, byłam dzisiaj u dentysty na jednej z kilku następnych wizyt.
I przez to wszystko poszłam do Lidla, patrzę na półkę i leży sobie tak niewinnie paczka chipsów. Zjadłam tylko połowę, ale i tak jestem stracona. Jak można tyle zjeść, no jak. ? Z każdym przegranym dniem mówię sobie, że jutro będzie lepiej, a w tym "jutro" jest tak samo jak poprzednio, a może nawet gorzej. Pocieszam się faktem, że jutro jadę z jedną koleżanką do drugiej, to może nie będę tak myśleć o jedzeniu, a będzie to też dobra wymówka dla mamy, że jadłam na mieście i nie jestem głodna. :)
Ale co jeśli przyjaciółka zaproponuje jedzenie. ? Cholera, to będzie totalny (kolejny :)) niewypał..Wczoraj nie poszło mi o wiele lepiej, coś około 900 kcal. Co się ze mną dzieje. ?
Za to z ćwiczeniami też nie było tak za dobrze. Tylko pajacyki i zaledwie 10 przysiadów.
Stało mi się coś w kolana. Przy tych przysiadach myślałam, że 5 nie zrobię. Bolą mnie jak cholera przy najmniejszym klękaniu, ugięciu nóg.

Ćwiczenia :
* 100 pajacyków 

Pomóżcie mi, nie chcę przybrać na wadzę. Muszę się wciąć w garść. Muszę.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wróciłam do świata żywych.

Tak, właśnie, wróciłam do żywych, a uogólniając, to wróciłam do domu od babci.
Chociaż lepiej chyba się nie przyznawać i zostać z tymi "martwymi". Było źle. Cholernie źle, co będę kłamać, że było inaczej. Ćwiczenia poszły tak sobie. Zawaliłam wczoraj i nie ćwiczyłam nawet brzuszków. Na pocieszenie wcześniejsze dni nie poszły tak źle co do ćwiczeń.
Ale co do jedzenia. ? To była porażka. W jeden dzień było tak potwornie źle, że chciałam zwymiotować. Próbowałam spowodować odruch wymiotny, by wszystko zwrócić. Ale teraz cieszę się, że mi się to nie udało, bo zwracanie wszystkiego co zjadłam obżerając się, to nie wyjście. Spróbuje się raz, to zostanie w pamięci i spróbuje się następnym razem. A ja nie chcę, wystrzegam się tego. Ale tyle kawałków ciasta..co chwilę. Mama krzywo patrzyła jak nie chciałam jeść, babcia krzywo patrzyła jak nie chciałam jeść, wszyscy kurwa krzywo patrzyli i ugięli mnie, dając to cholerne jedzenie. Potwornie się z tym czuję, że nie dałam rady i tyle zjadłam. I ta czekolada...hahah płaczę. Po prostu płaczę z samej siebie, jaka to jestem żałosna i nawet nie stać mnie, by dotrzymać minimalną ilość kalorii. Ale po co, lepiej wpieprzać ile wlezie. !
Ale kiedy wreszcie wróciłam do siebie, gdzie mam internet, to jem max. 500 kalorii.
A jeśli uda mi się mniej, to będzie fantastycznie.
Nie mam na nic siły. Na nic, kompletnie.
Idę zrobić chociaż te brzuszki, dzisiaj 140.
Żałosna dziewczynka, która potrafi tylko wszystko spieprzyć. Nawet nie umie powstrzymać się przed jedzeniem, ha. !

czwartek, 17 kwietnia 2014

Magicznych świąt.

Poświęcając na to osobny post, bo prawdopodobnie jutro rano już będę w drodze do babci, chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt Wielkanocnych i mokrego dyngusa. :)
Mimo tego, że pewnie tak jak i ja będziecie się pilnować co i ile jecie, to liczę, że spędzicie ten wolny czas w cudownej atmosferze, bez żadnych porażek i załamań, o napadach nie zapominając miśki. Nie umiem pisać życzeń i nawet nie zamierzam tego ukrywać, ale te płyną prosto z serca.
To przede wszystkim by nikt nie spędził ich w samotności, bo to by było okropne (chyba, że ktoś tego właśnie potrzebuje), tylko z osobami, na których nam zależy.
No co ja mogę napisać...chyba znowu to samo, wesołych i niepowtarzalnych świąt.
Nie przejmujcie się jedzeniem, wiem, że się nie dacie, a waga wskaże kolejne kilogramy w dół. 

#04 +5 dla humoru

Bilans :
* 3 niewielkie placki do tortilli z samej mąki i wody - ok. 200 kcal
* herbata zielona z imbirem
* musli - 170 kcal
* 2 wafle ryżowe - 38 kcal

Razem : 408 kcal / 500 kcal



Waga pokazała 45 kg. ! Kilogram poszedł w dół, matko. ! Ale się cieszę, humor mi się poprawił w 100%, nie licząc tego, że od jutra będę musiała się pilnować. Mianowicie, jadę do babci na święta i nie będę miała jak pisać, u niej nie ma internetu..tak samo nie będę miała jak sprawdzać kalorii poszczególnych dań, ale spiszę kilka takich, które najprawdopodobniej się pojawią.
Pierogi. Dowiedziałam się, że babcia zrobiła mi pierogi. :) 
Super, świetnie, kocham pierogi.
Co z tego, że jeden ma 87 kcal. ? ;-: 
Zjem najwyżej..trzy. ? A resztę dam kotu, wyrzucę, cokolwiek. Coś się wymyśli.
Dzisiaj miałam tortille, ale z samej wody i mąki, bez oleju i innych tłuszczów.
Ja zjadłam same placki, bez żadnych dodatków. A najzabawniejsze było to, że dostałam ich 8 na talerzu..hahah 8 placków. ! Jak miałam ich tyle zjeść i zniszczyć wagę, która zmalała. ?
O nie ma mowy, po moim trupie.

Kombinowałam cały czas. Ubrałam na nogi duże kapcie i kiedy nikt nie patrzył, wkładałam po jednym placku i szłam do łazienki z jakimś pretekstem, wyrzucając je w toalecie. Z tego wyszło, że zjadłam tylko 3.

Do końca dnia wytrzymałam na wodzie i zielonej herbacie, po drodze łapiąc trochę musli i wafli ryżowych, które mają mało kalorii, a jak dla mnie są sycące.
Na koniec dostałam jeszcze czekoladki miętowe w czekoladzie, ale one wylądowały w szufladzie między innymi słodkościami.





Ćwiczenia :
* 4 dzień wyzwania - 110 brzuszków

Iii..z ćwiczeń to by było na tyle. Rzecz biorąc dzisiejszy dzień minął mi raczej na leżąco, czy siedząco, bo co wstałam, to kręciło mi się w głowie i przechodziło mnie rażące gorąco. Ale to chwilowe, jestem tego pewna.


                                                                    Trzymajcie się, nie dajcie się świętom chudzinki. ♥

środa, 16 kwietnia 2014

#03 Słabość zabiła motylka na ręce..

Bilans :
* 1/3 snickersa - 86 kcal
* makaron ugotowany świderki - 210 kcal
* zielona herbata z imbirem

Razem : 296 kcal / 500 kcal



Dzisiejszy dzień taki sobie. Ledwo chodzę, bo spałam niecałe 5 godzin i jeszcze musiałam iść na 7 rano do szkoły pisać sprawdzian, ale łaskawa nauczycielka się nie pojawiła, bo jej się dni pomyliły.. -.-

Miałam lekcje do 15, więc łatwiej było mi nie jeść. Powiedziałam w domu, że zjadłam pizzę i jestem najedzona. Za to obiadu musiałam zjeść chociaż drugie danie, a że były akurat te kluski.. 
Z kolei znowu te słodycze...1/3 batonika, bo tak naprawdę mnie zmuszono. A resztę wcisnęłam bratu, on jest chudy, a je za troje. Ma szybki metabolizm, ten to się nie musi martwić..
Wczoraj i dzisiaj zawaliłam. Kolejne kreski pojawiły się na mojej ręce, upadłam.
Ściskało mnie w brzuchu, to takie świetne uczucie. Żułam gumy do żucia, więc zniwelowałam jakiekolwiek burczenie brzucha. Uczucie pustki w żołądku jest wspaniałe.
Dam radę na następne dnie, postaram się. Boję się świąt, gdzie będzie tyle ciast i jedzenia, ale co poradzę. ? Trzeba jakoś przetrwać ten okres.
Mało ćwiczyłam, bo dopiero co się obudziłam (musiałam się położyć, zasypiałam na stojąco) i nie mam siły na nic, ledwo co dałam radę zrobić brzuszki. Takie spanie mi nie służy, ale zacisnę zęby i wytrwam do końca roku szkolnego. Trzeba, prawda. ? :)

Ćwiczenia :
* 3 dzień miesięcznego wyzwania - 100 brzuszków


W niektórych momentach tracę chęci i jakiekolwiek siły, ale kiedy patrzę na zdjęcia chudych dziewczyn, ich nogi, brzuch, to od razu mi przechodzi i ćwiczę do upadłego. To jest tak, że wymarzonych efektów nie będzie na skróty "od tak". Trzeba dać radę. A ja dam.
                                                                               Trzymajcie się chudo. 

wtorek, 15 kwietnia 2014

#02 Miejmy nadzieję na lepsze

Bilans :
* kawałek bagietki - 125 kcal
* herbata z cukrem - 20 kcal
*  donat/donut - 250 kcal no serio. ? ZNOWU. ?
* rosół - 112 kcal
* trochę makaronu - 25 kcal
* kawałek twardego precla - 150 kcal

Razem : 682 / 500

To jest straszne. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle poszło..prawie 700 kcal. ! Czuję się, jakbym zjadła całą lodówkę. Byłoby o wiele lepiej, gdyby mama we mnie nie wciskała obiadu, z wyrzutem, że mało jem i pójdzie ze mną do lekarza. Pilnowała mnie przy jedzeniu.
Nie chcę do lekarza, bo jak stanę u niego na wagę, to już całkiem się załamię.
Poćwiczyłam, więc liczę, że trochę tego badziewia spaliłam.
Wieczorem jeszcze zrobię godzinne ćwiczenia z krokami tanecznymi i wypiję zieloną herbatę z imbirem, co przyśpiesza metabolizm. Nie daję rady, naprawdę.
Nie chcę jeść nic słodkiego, to rodzice mi kupują i stawiają, bym widziała. Staram się większość chować, jedną szufladę mam zapełnioną batonikami, czekoladą, wafelkami..
same "bomby" kaloryczne. Od jutra zero. Nie tknę nawet głupiego cukierka.
Przyjdę do domu i pójdę spać, by ominął mnie obiad i bym nie została zmuszona do jedzenia go z rodziną. Nie chcę jutro przekroczyć 300 kcal. Jeśli przekroczę, robię głodówkę.
Zjem wafle ryżowe. Zapychają, a mają mało kalorii. Później zielona herbata z imbirem, woda. Znowu woda, ćwiczenia. Woda, jakaś zupa, by nie było, że nic nie jem. Zjem chociaż zupę przy mamie, to nie będzie się czepiać.
Ale co. ? Dzisiaj upiekła babkę, więc będzie zachęcać do jedzenia.
Załamię się niedługo, nie mogę na siebie patrzeć. Wraca samookaleczenie, świetnie po prostu.
Dzień do końca nie taki zwalony, bo chociaż dostałam 4 z matematyki, to już coś. Ale nie potrafię się tym cieszyć, wszystko mnie przytłacza.
Mam nadzieję, że Wam motylki idzie O WIELE lepiej i nie ulegacie, tak jak ja. Pieprzony nieudacznik.

Ćwiczenia :
* 2 dzień miesięcznego wyzwania - 90 brzuszków
* 100 pajacyków
* zestaw "Sexy Leg Workout"

* 20 powtórzeń tych samych ćwiczeniach, co i wczoraj



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

#01 Pogłębiająca cisza.

Bilans :
* niecała bułka kajzerka z małym plasterkiem pomidora i sałaty - 130 kcal
* herbata z cukrem - 48 kcal
* rogalik z czekoladą - 290 kcal. PO CO JA GO JADŁAM.
* jabłko - 39 kcal
*trochę ziemniaków i sałata lodowa - 35 kcal

Razem : 542 kcal / 500 kcal

Nie jest źle, jednak mogło być lepiej, gdybym nie uległa mamie i nie zjadła tego rogalika.
Śniadania jem, jednak drugie śniadanie wywalam gdzieś po drodze lub jeśli przyjdę do domu wcześniej i nikogo nie ma, rozmaczam bułkę wodą i wyrzucam.
Jednak tak jak mówię, nie jest źle. Wcześniej miałam dietę 800 kcal, która mi nie odpowiadała, więc cieszę się, że nie przekroczyłam 600, gdzie chcę stosować dietę 500 kcal.
Boję się świąt. Zacznie się robienie babek, placków, ciast i cały zapach rozejdzie się po domu, a ja obawiam się, że nie dam rady. Czucie zapachu jedzenia to jeszcze nic. !
Jak wyjadę do babci, to będzie...wmuszanie.
Chcesz pierożków. ? Chcesz ciasta. ? A może sałatki. ? Zjedz trochę ziemniaków.
Mam małą wymówkę, że jestem..jak to moja mama mnie określa 'pół wegetarianką'. 
Nie tknę innego mięsa niż drób, nie potrafię, obrzydza mnie myśl o tych zwierzętach i sam widok ciemnego mięsa. Drób jakoś przetrawię, jestem przyzwyczajona, że kura to nic nadzwyczajnego. Ale wieprzowina, wołowina. ? Ohyda, nie ma mowy. !
 Pewnie rodzina przyjedzie na święta i cały stół będzie wyłożony jedzeniem. Ale co, zamknę się w pokoju i będę czytać książkę lub szkicować, to odciąga ode mnie wszystkie myśli. 
Co do obiadów, zostaje jeszcze mówienie, że boli mnie brzuch i nic nie przełknę. Babcia się nabierze, ale mama na to nie pójdzie..denerwuje ją fakt, że "mało" jem. Nie, wcale nie jem mało. Wczoraj zjadłam całą pieprzoną tabliczkę czekolady. ! Miała być jedna kostka, później dwie, bo "jeszcze jedna mi nie zaszkodzi", a skończyło się na całej tabliczce do cholery. Wiem z własnego doświadczenia, że jak się zacznie jeść, to silna wola odchodzi na bok. Dlatego tak bardzo nie lubię weekendów i świąt. Gdyby nie fakt, że jest wtedy tyle pysznego jedzenia, z chęcią jeździłabym na takie uroczystości.
To śmieszne, ale noszenie czerwonej bransoletki pro-any na prawym nadgarstku pomaga mi w..w tym wszystkim. I przypomina, do czego dążę. Właśnie, dążę..uda mi się, wierzę w to.
Bo wierzyć trzeba, prawda. ? :)

Ćwiczenia :
* 100 pajacyków
* 1 dzień miesięcznego wyzwania - 80 brzuszków

*  Sexy Legs Workout

* 20 powtórzeń każdych z tych ćwiczeń

                                                                                                  .xx